Reformacyjne Święto Żniw – Trzeci raz po polsku w Dublinie

Już trzeci raz w Dublinie odbyło się luterańskie nabożeństwo w języku polskim.

W sobotę, 13 października 2007 roku o godz. 18.00 w luterańskim kościele przy Adelaide Road 24 spotkało się 25 młodych ewangelików, aby spędzić czas na słuchaniu Bożego Słowa, modlitwie i śpiewaniu. A spotkali się tam mimo tego, iż na Croke Park (i w telewizji) miał wkrótce zacząć się mecz Irlandia – Niemcy. Trochę zaś później w Warszawie rozpoczynał się mecz Polska-Kazachstan … Jednak – jak się okazało – nieobecność przy telewizorach czy na stadionie tej akurat grupy nie wyrządziła żadnej szkody zainteresowanym drużynom.

rsz

Tym razem okazja do spotkania była podwójna – postanowiono połączyć dziękczynne Święto Żniw ze Świętem Reformacji. I chyba się to połączenie udało… Dziękowaliśmy za to, co Bóg dał nam przeżyć, dziękowaliśmy za chleb powszedni … Wsłuchiwaliśmy się też w to, co zawiera się dziś w pytaniach o istotę Reformacji czy o miejsce Boga w naszym życiu …

Na trzecie nabożeństwo w Dublinie przyszło jak dotychczas najwięcej Polaków. Były osoby, które nie opuściły dotychczas żadnej okazji do spotkania się w takim – już w swoim – gronie. Wielu było też takich, którzy dotarli po raz pierwszy. W sumie przewinęło się już na tych nabożeństwach około 40 Polaków.

rsz2

Jak zwykle mogliśmy przeżyć pełne nabożeństwo luterańskie, ze spowiedzią i Komunią Świętą. Jak zawsze prawie wszyscy spotkaliśmy się wokół Stołu Pańskiego. Na ołtarzu, oprócz darów Ciała i Krwi Chrystusa – chleba i wina, położyliśmy też przywieziony z Katowic bochenek prawdziwego polskiego chleba, pobłogosławiony w czasie liturgii. Tym razem też trochę więcej pośpiewaliśmy, a to dzięki obecności wśród nas „wypożyczonego” na tą okoliczność Władka Gabrysia, organisty z parafii w Drogomyślu. Odciążył on w ten sposób ks. Adama Malinę, który dotychczas „wielofunkcyjnie obsługiwał” dotychczas oprócz funkcji kaznodziejskich też dublińskie organy. Jak przystało na połączone Reformacyjne Święto Żniw zaśpiewaliśmy zarówno „Czego chcesz od nas, Panie”, „Warownym grodem” jak i tak zwane pieśni młodzieżowe.

Po 75-minutowym nabożeństwie większość z nas udała się jeszcze do Luther House czyli – upraszczając – do sali w domu parafialnym. Tam nadszedł czas na rozmowy, wzajemne poznawanie się. Pojawiły się nowe imiona, nowe nazwiska, nowe parafie i miejscowości (z nowszych – np. Wisła, Ustroń, Jaworze, Bielsko, Gliwice, Rzeszów), z których pochodzili uczestnicy spotkania. I daty: od ilu lat czy miesięcy już zielonej wyspie, czy i jak długo jeszcze. Odpowiedzi bywały różne, jak życie …

rsz3

Zastanawialiśmy się też nad przyszłością polskich nabożeństw w stolicy Irlandii. Cieszylibyśmy się, gdyby się udało zrealizować nasze plany. 

Podczas spotkania przy stole mieliśmy możliwość skosztować też polskiego chleba, który – z polskim masłem lub smalcem – smakował nam w ten wieczór w sposób szczególny.

Z towarzyszeniem gitary zaśpiewaliśmy jeszcze kilkanaście pieśni i było trzeba powoli kończyć to trzecie spotkanie. Wstępnie spróbowaliśmy się też ukonstytuować organizacyjnie, jednak ten „proces” będziemy chcieli zakończyć na spotkaniu za tydzień. „Za tydzień” to według tutejszej miary czasu polsko-ewangelickiej oznacza czas następnego nabożeństwa. Jeszcze tylko pożegnanie z miłym pastorostwem – Joachimem i Korinną Diestelkamp – i polsko-ewangelicki wieczór w Dublinie dobiegł do końca. Chociaż …

rsz4

Jako, że w Dublinie panowała tym razem piękna, ciepła, bezdeszczowa pogoda, to chętni postanowili jeszcze skorzystać z tej nietypowej, jak na Irlandię aury i skorzystać z oferty Dublin by night. Wspólna wyprawa zakończyła się sukcesem …

A ponieważ zbliża się szybko 21 dzień października, a z nim dzień wyborów w Polsce, wymieniliśmy też opinie na temat obecnej sytuacji politycznej w Polsce, a także przewidywania co do długości kolejki w ambasadzie w Dublinie, w której będzie trzeba swoje odstać. A zbadane preferencje metodą sondażu na niereprezentatywnej – choć w pełni reprezentacyjnej – grupie wyborców, wskazały, że w Dublinie zwycięży … – No cóż, my wiemy, reszta powinna się domyśleć. 

rsz5

Opisując dublińskie przygody trzeba jeszcze wspomnieć o jednej ważnej inicjatywie. Otóż w większości niemieckojęzyczny Lutheran Church in Ireland chce być miejscem, w którym mogą się spotkać Irlandczycy, Niemcy, Szwedzi, Finowie, Łotysze i – co już jest zaznaczone w tamtejszych materiałach informacyjnych – Polacy.

Z okazji Święta Żniw, obchodzonego na Wyspie 7 października parafia luterańska w Dublinie zorganizowała swoje święto dziękczynne. Zaproszono wszystkie, „nietypowe” grupy narodowe, korzystające regularnie lub sporadycznie z gościnności parafii.

Okazało się, że nasza polska „drużyna” w sile 5 ludzi była jedyną grupą, która odpowiedziała na to zaproszenie. Już na samym początku zostaliśmy serdecznie powitani przez pastorstwo. Przez chwilę można było jednak odnieść wrażenie, że nasza obecność, a w zasadzie samo istnienie naszej grupy, wywołało zaskoczenie. Polacy – ewangelicy??? 

Trzeba jednak przyznać, że zostaliśmy przyjęci bardzo dobrze. Miłym akcentem był też moment ogłoszeń parafialnych, kiedy w sposób naturalny i oczywisty zostało ogłoszone, że następne polskie nabożeństwo odbędzie się w sobotę, a po nim tradycyjne spotkanie w Luther House. Zabrzmiało to tak, jakby nasze nabożeństwa odbywały się już od wielu lat, a nasza obecność była całkowicie oczywista! Super chwila!

Naszą obecność w Irlandii widzimy też jako swego rodzaju ambasadorowanie. Powinniśmy starać się uczestniczyć, na tyle ile to możliwe, w życiu parafii dublińskiej, bo jesteśmy wszyscy częścią jednego Kościoła Ewangelickiego. A każda sposobność spotkania i rozmowy, pozwala umacniać nasz Kościół, zacierać różnice i budować nowe kontakty. Jest to jedno z wyzwań, które stoi przed nami, ludźmi, którzy żyją poza granicami Polski – dawać świadectwo o nas, o kraju, z którego pochodzimy i o społeczności kościelnej w której wyrośliśmy.